poniedziałek, 10 czerwca 2019

Być jak Feniks

     Ostatnio mój bliski znajomy uświadomił mi, że moje życie pomimo tego całego zła, jakie mnie spotkało, przeogromnego smutku, i przykrości toczy się dalej, 
że nie ma gotowego rozwiązania, złotego środka, odpowiedniego czasu na to aby coś ze sobą zrobić. 
Czekanie i uciekanie nie zmieni tu nic.
Ja centralnie utknęłam w martwym punkcie. Jestem zawieszona pomiędzy realnym życiem i fikcją. Mój mąż umierając zabrał ze sobą całą mnie. Zgasło we mnie wszystko, pasja, chęci,  radość, kobiecość...pogubiłam się w tym wszystkim i ciężko jest mi się odnaleźć. Przy moim mężu czułam się spełniona, bezpiecznie, a przysłowiowa szklanka była zawsze do połowy pełna.
Stracilam większość co było cenne w moim życiu. Miłość, wiarę, nadzieję... 
Człowieka, który był moja ostoją i nakręcał mnie do działania.
Teraz chciałabym z tego martwego punktu ruszyć. Uwierzyć ponownie w ludzi, ufać i zacząć cieszyć się z małych rzeczy. 
Mam małą nadzieję, że ten bardzo osobisty wpis w tak trudnym dla mnie dniu jakim jest nasza 13 rocznica ślubu pozwoli mi na małą zmianę. 

Wiem, że muszę nauczyć się żyć na nowo bez mojego męża. Ludzie nie ułatwiają mi tego, rzucając kolejne kłody pod nogi nie pozwalając mi przeżyć spokojnie żałoby, dokładają co chwila nowych zmartwień. Dzięki Bogu wśród moich znajomych i najbliższej rodziny mam prawdziwych przyjaciół, którzy są za mną bez względu na cokolwiek. Nie wypominają mi nic, nie oczekują że będę tańczyć jak się zagra, nie dręczą zarzutami, nie próbują mnie uszczęśliwić na siłę.
Mój blog był zawsze moja odskocznią. Tu pokazywałam nieidealną prawdziwą siebie obserwując swój progres.
Pragnę aby to miejsce znów zaczęło żyć. Żyć razem ze mną. I chciałabym znaleźć coś co obudzi mnie na nowo.
Chcę być jak Feniks....