Strony

sobota, 22 listopada 2014

Pączki.


































Koniec listopada, niebawem na kalendarzach pojawi się grudzień. On zawsze kojarzy mi się z pączkami. 
Moja mama zawsze je robi na swoje imieniny w Barbórkę. 
Zawsze z wisienką kandyzowaną swojej roboty, obsypane cukrem pudrem.... 
Jednak co dobry pączek, to dobry pączek.  Sklepowe umywają się co jakości i smaku. Te są delikatne, nawet kolejnego dnia nie zabijemy rzucając nim w kogoś. Przepis jest z jednym z 2 z jakich korzystam. 
Te babcine mam zamiar zrobić za jakiś czas, więc dziś pokarzę Wam troszkę inny przepis, ale warty spróbowania. 

Składniki:
  • 600 g mąki pszennej
  • 3  jajka
  • 100 g roztopionego masła
  • 70 g cukru
  • 2 łyżki spirytusu
  • ok 250 ml ciepłego mleka
  • 20 g świeżych drożdży
  • olej, do smażenia
  • marmolada do nadziewania

Najpierw robimy rozczyn z drożdży. Drożdże łączymy z odrobiną ciepłego mleka, dodajemy łyżeczkę cukru i mąki.  Całość mieszamy i odstawiamy do wyrośnięcia. W międzyczasie przesiewamy mąkę do miski. Robimy w niej zagłębienie i wlewamy zaczyn drożdżowy, który przysypujemy delikatnie mąką. Kiedy mąka zacznie nam pękać dodajemy pozostałe składniki, czyli jajka utarte z cukrem, spirytus i ciepłe 250 ml mleka.  Wyrabiamy ciasto, pod koniec dodając rozpuszczony tłuszcz. Ciasto należy wyrabiać ładnych kilka minut, aż będzie gładkie i miękkie. Ciasto to będzie lekko klejące, dlatego też nie dosypujemy mąki. Gotowe przykrywamy w misce ściereczką i odstawiamy do podwojenia objętości. Kiedy ciasto na pączki ładnie nam wyrośnie przystępujemy do formowania pączków. Można robić to tradycyjnie, lub rozwałkować ciasto na blacie (na grubość ok 2 cm) posypanym mąką wycinać kółka szklanką. 
Ja wolę tradycyjną formę "kulania" pączków, zamykając w środku kawałki marmolady. Może nie są wówczas tak idealnie równe, ale jakoś ta opcja bardziej do mnie przemawia.
Uformowane pączki odkładamy na blat oprószony mąką do kolejnego wyrośnięcia. Kiedy zaczną podwajać swoją objętość i są bardzo dobrze napuszone smażymy je na rozgrzanym oleju. Gotowe wyjmujemy na ręcznik papierowy i odsączamy z nadmiaru tłuszczu. 
Jeżeli nie nadziewaliście pączków robimy to teraz, używając szprycy, lub worka cukierniczego zaopatrzonego w specjalną tylkę.
Nie pozostaje mi  nic innego, jak tylko życzyć smacznego.

4 komentarze:

  1. Ależ pysznie wyglądają te Twoje pączki. Dodałabym do nich tylko odrobinę skórki pomarańczowej i byłyby idealne:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałam pod ręką, ale wówczas byłyby bardziej idealne ;).

      Usuń
  2. Są pyszne ale tak strasznie kaloryczne.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń

Jesteś. Napisz coś, będzie mi miło.